sobota, 2 listopada 2013

Fortuitous Bus

   Dzisiaj chciałabym trochę opowiedzieć o pierwszych i obecnych wrażeniach z pobytu w UK, oraz je porównać. Przecież wszystko się nieustannie zmienia :) Pierwszy dzień na Uniwersytecie przysporzył mi nie lada wrażeń. Nie wiedziałam dokładnie gdzie mam iść, więc włóczyłam się po kampusie próbując jakoś to ogarnąć. Panowała totalna dezorganizacja systemu uniwersyteckiego toteż wszyscy byli pogubieni i nikt nie robił z tego problemów. Kiedy dotarłam już do sali, podreptałam na sam koniec w nadziei, że usiądę sama. Inauguracja zakończyła się po dwóch godzinach a ja wiedziałam, że mam ostatni tydzień wolności, a potem - kilka lat ciężkiej pracy.

   Następnego poniedziałku byłam gotowa by dotrzeć na pierwszy wykład. Niestety, wsiadłam w zły autobus, który wywiózł mnie do Braehead, znajdującego się spory kawałek od Uniwersytetu. Przestraszona konsekwencjami swojej pomyłki starałam się znaleźć możliwy powrót do kampusu, niestety bezskutecznie. Podobna historia przydarzyła mi się już dwa dni później - w środę, kiedy wyszłam z domu z zamiarem uczestnictwa w zajęciach Human Resources Management o 9 rano. Wyszłam z domu o planowanej godzinie, na przystanek dotarłam już o 8:05. Stroniąc od strumieniu deszczowego schowałam się pod przystankiem i usiadłam rozgrzewając sobie ręce poprzez pocieranie. Czas uciekał, a mój autobus nadal nie przyjeżdżał. Stało się najgorsze - bus spóźnił się dobre 30 minut, a ja potrzebuję 35 aby dojechać do celu. Gryzłam się z myślami, czy jest sens jechać, przecież nie wejdę sama do sali pełnej nieznajomych mi (jeszcze) ludzi, nie powiem głośno "Sorry for being late" i nie usiądę wśród tłumu! To by zszargało mi wszystkie nerwy. Ale kiedy autobus podjechał, bez większego namysłu wsiadłam, pokazując mój miesięczny bilet kierowcy. Nie mogłam oprzeć się nieustannemu spoglądaniu na zegarek, co wywołało dziwny, motylkowy ból brzucha i już na niczym nie mogłam się skupić. Tylko na tym, że się spóźnię! To było NAPRAWDĘ traumatyczne! :) Kiedy wysiadłam z autobusu już wiedziałam, że moje najgorsze przypuszczenia mają się spełnić - jestem mocno spóźniona na wykład i nie dam rady wejść. No jak to będzie wyglądało, pierwszy wykład i już spóźniona? Postanowiłam wykorzystać ten czas do maksimum i zorientować się co nieco na temat planu zajęć, systemu uniwersyteckiego oraz lepiej zapoznać się z usytuowaniem budynków. Tak też zrobiłam.


   Lekcja pierwsza - Autobusy w UK prawie zawsze są spóźnione, a jak nie są - to już dawno odjechały!


   Na szczęście, następnego dnia udało mi się po raz pierwszy dotrzeć na wykład Foundations of Marketing i szczęśliwie uczestniczyć w następującym po nim tutorialu. Później dowiedziałam się, że nie byłam jedyną "zagubioną" osobą, bo prawie połowie nie udaje się dotrzeć na zajęcia w pierwszym tygodniu. Całe szczęście Uniwersytet to rozumie i nie robi żadnych problemów z tego tytułu. A ja przynajmniej wiem, że na autobus trzeba czekać o pół godziny wcześniej :)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz